Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ostry7 z miasteczka Ełk/Gdańsk. Mam przejechane 4808.01 kilometrów w tym 22.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.87 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 6180 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ostry7.bikestats.pl
  • DST 162.76km
  • Czas 09:41
  • VAVG 16.81km/h
  • VMAX 53.90km/h
  • Sprzęt Saphirka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z przygodami

Środa, 21 września 2011 · dodano: 02.11.2011 | Komentarze 1

Noc jedna z gorszych. Spałem na jakichś 3 kamieniach i nie było za wygodnie. Rano Jacek (podobno) próbował rozpalić ognisko ale się gaz w zapalniczce skończył. Trzeba było ruszać ostatni raz w drogę. Wczoraj skończył nam się też gaz w butli Jacka więc jedzenie też było na zimno (sałatka chlebowo - keczupowo - kukurydziana fuj :P ). Ledwo ruszyliśmy i zaczęły się podjazdy. I to jakie :o. Chyba najcięższe przez całą wyprawę (albo to wczorajsze zmęczenie). W każdym bądź razie droga do Opavy jest ciężka. No oprócz świetnych zjazdów, gdzie można troche poszaleć :] .


Dojeżdżamy po 16 i wstępujemy do Lidla. Kupuję najtańsze parówy (83% mięsa :O) i bułki i jem z keczupem. Iza dostaje info że za 2 godziny ma pociąg z Raciborza. Nam się tak nie spieszy więc się rozdzielamy (Iza ciśnie sama). My zajeżdżamy na pocztę - wreszcie wysyłam kartki. Potem jeszcze do sklepu po Kozele i inne pamiątki i w drogę. Okazuje się, że za Opavą jest już płasko więc jedziemy szybko póki jasno. Niestety mamy końcówkę września więc ok 19 zaczyna się zciemniać. Parę minut po 19 wjeżdżamy do Rzeczypospolitej Polski. Wrażenie jest nie za dobre - ładna droga od granicy zrobiona chyba na pokaz zaraz się kończy. Do tego miasteczka są zadymione i jakieś ponure. Zajeżdżamy na dworzec w Raciborzu i zaczyna się wielka rozkmina. W końcu staje na tym, że pojedziemy za godzinę do Rybnika pociągiem, z tamtąd do Katowic rowerami i z Katowic o 5:08 TLKiem do Ełku/Wawy. Po drodze jeszcze rodzice wpadli na pomysł, żeby kilka godzin różnicy nie czekać na dworcu w Katowicach (na którym można podobno łatwo dostać po gębie, o czym nawet przestrzegł nas typ w pociągu :P ), a żeby zajechać do koleżanki Adama, do Mikołowa, które było tak czy siak po drodze. No ale trzeba było jeszcze tam dojechać. Kierując się na Katowice wyujeżdżamy z Rybnika i ... masakra x|. Nic nie widać, samochodów sporo, oślepiają nas co chwilę, jeszcze częściej wpadamy na typowe dla polskich dróg wielkie i głębokie dziury (czasem aż dziwię się że Saphirka się tak dzielnie trzyma bez usterek). Jazda jest nieco przerażająca. Po jakimś czasie jednak wjeżdżamy do jednej miejscowości, potem drugiej, trzeciej, drogi są oświetlone a nawierzchnia dużo lepsza. Oznakowania jednak pozostawiają sporo do życzenia i w pewnym momencie już nie wiemy czy dobrze się kierujemy. Zajeżdżamy na stację Crab, gdzie facet tłumaczy nam elegancko drogę do samego Mikołowa (uwzględniając wszystkie skrzyżowania, ronda, mijane stacje benzynowe, nazwy ulic itd :) ). Wbijamy na czteropasmową ekspresówkę, która jest jednak zaskakująco pusca. Jedziemy więc sobie bezwnikowo, a tu z 3 km od Mikołowa zakaz ruchu rowerów :x . No nic jedziemy. Zaraz mamy zjazd na centrum Mikołowa. Bez większych problemów trafiamy też na rynek, gdzie mieliśmy się spotkać z Martyną. Na rynku znajduje się bardzo fajna fontanna, wyglądająca jakby woda rozsadziła brukowany chodnik. Po chwili dostaję telefon z wskazówkami jak do jechać do domu Martyny. Faktycznie jest to bardzo blisko więc już po chwili siedzimy w ciepłym domu przy jajecznicy z grzankami w rękach (mmm) . Po chwili rozmowy i zjedzeniu idziemy na jakieś pół godziny :P spać. Po tym czasi zbieramy się bez zbędnej zwłoki - zgodnie z planem. Martyna rozpisuje nam wcale nie taką prostą drogę do Katowic i na dworzec. Jeszcze raz wielkie DZIĘKI za ten nocleg :) . Dojeżdżamy jednak jakoś strasznie późno (4:40) i zaczyna się robić nerwowo, bo nie widać dworca. Mając niecałe 20 minut do odjazdu znajdujemy w końcu dworzec i zaczynamy szukać bankomatu. A tu jak na złość jakieś wpłatomaty. Kiedy znajdujemy bankomat, już skończyłem transakcję i czekałem na kasę, gdy się zaiwiesił :/ . W końcu udaje się znaleźć następny - wypłacam 200 żeby było szybciej i lecimy pod prąd na dworzec. Potem szybko podziemiami na peron i do pociągu. ZDĄŻYLIŚMY! W pociągu oglądamy zdjęci i szybko zasypiamy. Za Wa-wą, gdy Jacek wysiada, przypinam rower zapinką w wagonie żeby się nei przewrócił. No i nie mogę znaleźć teraz klucza :/ . Chyba w Ełku będzie akcja cięcie linki...
[kuurde tyle zamieszania że właściwie nie ma żadnych zdjęć ;o]




Uff, kombinerkami i brutalną siłą udaje mi się ją przerwać parę km przed Grajewem. Nieźle się patrzył konduktor na mnie, ale jak zaczęłem mu tłumaczyć że zgubiłem klucz powiedział że on chce tylko bilet :D .

No i dojechałem :]

Dzięki wszystkim którzy dotrwali w czytaniu relacji do końca :)
Do następnego :)




No i na dobry koniec FILMIK!
&feature=channel_video_title





Komentarze
causeilovemybike
| 21:45 poniedziałek, 28 listopada 2011 | linkuj Świetna relacja!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ziejz
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]