Info
Ten blog rowerowy prowadzi ostry7 z miasteczka Ełk/Gdańsk. Mam przejechane 4808.01 kilometrów w tym 22.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.87 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 6180 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Czerwiec1 - 0
- 2012, Maj2 - 3
- 2012, Kwiecień1 - 0
- 2012, Marzec3 - 4
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń2 - 0
- 2011, Grudzień2 - 1
- 2011, Listopad1 - 2
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień16 - 1
- 2011, Sierpień8 - 2
- 2011, Lipiec1 - 1
- 2011, Czerwiec6 - 1
- 2011, Maj6 - 6
- 2011, Kwiecień6 - 2
- 2011, Marzec4 - 6
- 2011, Luty1 - 1
- 2010, Lipiec3 - 0
- 2010, Czerwiec4 - 1
Wycieczki
Dystans całkowity: | 1203.82 km (w terenie 22.00 km; 1.83%) |
Czas w ruchu: | 61:56 |
Średnia prędkość: | 19.44 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.60 km/h |
Suma podjazdów: | 2100 m |
Liczba aktywności: | 28 |
Średnio na aktywność: | 42.99 km i 2h 12m |
Więcej statystyk |
- DST 119.47km
- Czas 06:13
- VAVG 19.22km/h
- VMAX 47.60km/h
- Podjazdy 720m
- Sprzęt Saphirka
- Aktywność Jazda na rowerze
Ku Wieżycy
Wtorek, 8 maja 2012 · dodano: 11.05.2012 | Komentarze 3
W ramach rozgrzewki przed pewnym większym przedsięwzięciem, o którym wolałbym na razie nie mówić a dopiero jak uda się je zrealizować postanowiłem zrobić jakąś ciekawą trasę w okolicy. Na ten pomysł przystał znajomy w wydziału, a że mieliśmy ten dzień cały wolny od zajęć ruszyliśmy już o 9 spod dworca głównego.
Już na początku pojawiły się małe problemy z wyjechaniem - skrzyżowanie które na mapie wyglądało niepozornie okazało się nieprzejezdne dla rowerów. Przebiliśmy się więc podwórkami i po chwili wolniejszej jazdy i pytaniu o nazwy ulic trafiliśmy na naszą wyjazdówkę i z biegnącymi kilometrami zaczęliśmy wyjeżdżać z Gdańska, ruch malał a okolice robiły się coraz ładniejsze.
- Czy to na pewno nie Bieszczady? - Dobre pytanie, bo podjazdy nieraz z serpentynami w ogóle nie kojarzyły mi się z pomorzem. No ale właściwie skoro jedziemy z poziomu morza zdobyć najwyższy szczyt pomorza, można było spodziewać się że płasko nie będzie. Jednak okolica okazała się bardzo urokliwa a ruch nieduży więc radośnie pedałowaliśmy dalej ;] . Niedaleko wieżycy zajechaliśmy do sklepu gdzie kupiłem kiełbachy i bułki co by zrobić jakieś ognisko na półmetku trasy najlepiej nad którymś z okolicznych jezior. W miejscowości w której robiliśmy zakupy zauważyłem ciekawy znak może ktoś wie co oznacza? Jeśli tak prosze o komentarze.
Kiedy ruszyliśmy od razu ujrzeliśmy w oddali wieżę widokową na szczycie Wieżycy. Góra nie była jakaś bardzo wysoka, no ale w końcu już sporo podjechaliśmy. O dziwo wraz ze zbliżaniem się do góry mieliśmy coraz bardziej z górki. I tak zjechaliśmy do miejscowości Kolano i w ośrodku "Wieżyca" Dymitr spytał jak dojechać na szczyt.
- Rowerem to tam się nie da wjechać.
- Zobaczymy, zobaczymy... :D
Po takim tekście nie mogliśmy już nie wjechać. Z zapałem wzięliśmy się za podjazd. Najpierw asfaltem, było naprawdę stromo - jeszcze trochę i zabrakłoby mi przerzutek. Jednak podczas tego podjazdu najbardziej obawialiśmy się końcówki pod którą podobno nie da się podjechać. Dotarliśmy do parkingu który znajdował się na początku ścieżki wiodącej na szczyt. Chwila przerwy na jedzenie i w drogę.
No my nie wjedziemy? Oczywiście że wjechaliśmy. Ba! Wnieśliśmy rowery na wieżę widokową. Kasjer powiedział że jeśli damy radę to możemy - NO MY NIE DAMY RADY? :D
Widoczność była super więc mogliśmy zobaczyć panoramę o promieniu wielu kilometrów. Trzeba było jednak jechać dalej. Przy znoszeniu roweru coś mi jednak nie pasuje. Zgubiłem nakrętkę w przednim kole oO . Koło jednak ani myśli wypaść czy choćby się ruszyć. No nic trzeba będzie ostrożnie jechać... Z lekkim zawodem zaciskam palce na klamkach hamulców na terenowym zjeździe z Wieżycy. Potem mamy kierować się na Ostrzyce, co ciekawe po 100m droga wydaje się dziwnie znajoma... Okazuje się że objechaliśmy Wieżycę dookoła i żebyśmy w pewnym momencie skręcili w lewo, w ogóle nie musielibyśmy podjeżdżać asfaltem ;P . No cóż możemy się teraz chwalić że objechaliśmy dookoła najwyższy szczyt pomorza ;) .
- DST 34.34km
- Teren 5.00km
- Czas 02:03
- VAVG 16.75km/h
- VMAX 37.90km/h
- Sprzęt Saphirka
- Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa do Decathlonu :D
Sobota, 14 kwietnia 2012 · dodano: 14.04.2012 | Komentarze 0
Taka tam wycieczka do sklepu. Jednak trasa trochę mnie zaskoczyła :D . Więcej na zdjęciach:
Na szczęście byliśmy przygotowani na taki teren ;]
Widoczek troche jak z sawanny
Pierwszy raz widziałem żeby po jeziorze pływały żaby, w ogóle pełne życia jeziorko i fajne miejsce.
i mapka (trochę pobłądziłem :> )
#lat=54.352063196937&lng=18.586879999999&zoom=12&maptype=ts_terrain
- DST 20.56km
- Czas 01:13
- VAVG 16.90km/h
- VMAX 29.90km/h
- Sprzęt Saphirka
- Aktywność Jazda na rowerze
W stronę Sobieszewa
Środa, 28 marca 2012 · dodano: 12.04.2012 | Komentarze 0
- DST 41.22km
- Teren 17.00km
- Czas 02:24
- VAVG 17.18km/h
- VMAX 37.30km/h
- Sprzęt Saphirka
- Aktywność Jazda na rowerze
Różne oblicza Trójmiasta
Piątek, 23 marca 2012 · dodano: 27.03.2012 | Komentarze 4
- DST 17.32km
- Czas 00:58
- VAVG 17.92km/h
- VMAX 31.20km/h
- Sprzęt Saphirka
- Aktywność Jazda na rowerze
Saphirka na obcasach
Poniedziałek, 12 marca 2012 · dodano: 12.03.2012 | Komentarze 0
Wpadłem ostatnio na pomysł, żeby pojeździć po Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Pare razy jeździłem po lesie no, ale niestety te opony które mam kompletnie nie nadają się na te warunki. Stąd też myśl, żeby kupić szersze opony. Po zimie był już ostateczny czas na wymianę jak się okazało całego napędu więc w sklepie rowerowym przy okazji pytam o opony. Najpierw sprzedawca wyjmuje jakieś trochę szersze, ale z bieżnikiem. Myślę że różnica byłaby nieznaczna, proszę więc o jakieś dużo grubsze. No więc facet wyjmuje takie, jednak mówi że wątpi że zmieszczą się one w ramę. Odpowiadam że chce spróbować. Serwisant ma trochę czasu i zaprowadzam najpierw do niego rower, a po chwili przynoszę pierwszą oponę.
Facet w sklepie twierdził, że najgorzej będzie z tyłu w miejscu, gdzie rama zwęża się przy supporcie. Serwisant za to mówi, że z przodu na pewno nie wejdzie i zaczyna od tylnej opony. Zakłada... zmieściła się. Pompuje... ociera, ale to pancerz który można przypiąć zipem do ramy. Odstępy całkiem spore (facet w sklepie wyliczył że po napompowaniu będą jakieś 2mm luzu z obu stron :D , ale jest więcej). Facet nie może się nadziwić geometrii ramy Saphirki, twierdzi, że do mało którego trekkinga zmieściłyby się takie opony i że mam farta.
Skoro weszło na tył mówię że chce spróbować też na przód. Serwisant zachęcony pierwszym sukcesem zgadza się i po chwili wracam z drugą oponą. Założona, napompowana - kręci się, działa :D .
- No to teraz będziesz miał wysoko do wsiadania - mówi serwisant. No tak teraz najlepsze.
Wymiary opon wyprawowych: 1,25/28cali
Wymiary nowych opon: 2,1/29cali
Zadowolony, mimo znacznie odchudzonego portfela (napęd z oponami wyniósł jakieś 400zł) wsiadam na rower i faktycznie jakoś wyżej :D . Po chwili jednak się przyzwyczajam i wracam do domu. Mała to przyjemność, bo z Marathonkami na kierownicy i całym osprzętem w plecaku, ale jadę. Próbuję jak najmniej hamować, po obejrzeniu stanu klocków... Które btw też już są zamówione i czekam na przesyłke (80zł za 4 klocki agh ). Wracam, robię zdjęcia nie mogąc się nadziwić przemianie (wcześniej odkręciłem błotniki, stopkę, bagażnik, lampki, koszyk na bidon). Teraz trzeba zaprowadzić rower do piwnicy i w końcu zjeść jakieś śniadanie i brać się za naukę.
...ale że słońce świeci tak ładnie trzeba było wybrać się na jazdę próbną ;) .
Wrażenia?
Zupełnie inna jazda, choć rower wciąż ten sam. Nie trafiliśmy na teren nie licząc paru górek nad morzem, ale następnym razem kierujemy się już prosto na Gdańsk Oliwę i TPK!
Pozdroo
Jedno zdjęcie porównawcze sprzed transformacji:
I po ;)
;)
I wspomniane odległości od ramy:
- DST 12.00km
- Czas 00:50
- VAVG 14.40km/h
- Sprzęt Saphirka
- Aktywność Jazda na rowerze
Tłusty czwartek
Czwartek, 16 lutego 2012 · dodano: 25.02.2012 | Komentarze 0
Po długich mrozach ciekawość zawiodła mnie nad morze. Zamarza ono dużo ciekawiej niż jeziora. Symetryczne kry, wyspy lodowe, gęsta jak kruszony lód woda, na której ptaki stają bez problemów na nogach i oscylują w górę i w dół w rytm fal. Do tego spadła niespotykana tutaj ilość śniegu. Na trawnikach było go tyle że wjeżdżając na nie tworzyliśmy fontanny śniegu w koło nas i zostawiając za sobą głębokie pozawijane ślady. Tylko jedna tabliczka zmusiła nas do zatrzymania się i przerwania tej zabawy. "Pączki 0,99gr". No tak - dzisiaj tłusty czwartek. Wzięłem 5 i lecimy nad morze, przebijając się gdzie się da przez jak najgłębszy, biały śnieg który wciąż uchował się od ludzkich ulepszaczy w postaci piachu i soli. Kiedy już Saph kompletnie zmieniła kolor na biały (swoją drogą wyglądała niesamowicie, pech chciał że akurat rozładował mi się telefon) dotarliśmy na plażę.
Zmieniło się tutaj niemało. Małe zaczątki lodu przy samym brzegu przekształciły się w swoisty "lądolód" a kilkaset metrów wody licząc od brzegu zmieniło się we wcześniej wspomniany kruszony lód. Nikt na te lodowe formacje nie wychodził, ale nam to jakoś nie przeszkadzało i rozkładając swój ciężar na dwie nogi i dwa koła ostrożnie dostaliśmy się aż do samej wody, gdzie usiadłem na formacji śniegowo-lodowej, powstałej chyba przez rozbijające się tam fale. Po 5 sekundach od wyjęcia pączków zleciały się okoliczne ptaki. Wciąż nie mogę się nadziwić ich refleksowi, wyczuciu czasu i szybkości w łapaniu rzucanych kawałków chleba czy pączków. I tym sposobem zawsze coś tam ode mbnie wyciągną ;) . Zresztą miałem i tak wystarczająco, by wykarmić stadko, które jakby w wyrazie wdzięczności dotrzymało mi towarzystwo. Nie wiem nawet ile czasu tak siedziałem, w końcu jednak trzeba było wracać do rzeczywistości. W drodze powrotnej oczywiście znowu przez najgłębsze zaspy znów Saphira przekształciła się w śniegową królową, a razem z nią moje jeansy od kolan w dół. Nasz wygląd myślę że najlepiej opisuje krótka rozmowa ze starszym panem pod naszym domem gdzie próbowałem pozbyć się jak największej ilości śniegu coby piwnicy nie zalać:
- O Boże gdzie pan jeździł?
- Nad morze :)
- Nad morze... :D
- DST 12.00km
- Czas 00:50
- VAVG 14.40km/h
- Sprzęt Saphirka
- Aktywność Jazda na rowerze
Dwie gleby !
Sobota, 14 stycznia 2012 · dodano: 14.01.2012 | Komentarze 0
Wreszcie spadł śnieg więc trzeba pojechać się trochę poślizgać! Kierunek? No raczej że nad morze :D . Wychodzę a tu taaki wiatr, no ale nie ma co się zniechęcać. Śnieg (a raczej zmrożony śnieg i lód) moło skrzypią pod kołami, ślisko jak cholera, no ale jedziemy. Ludzi jakoś strasznie mało, rowerzystów na trasie minąłem może czterech z czego żadnego na tak zwykle uczęszczanej nadmorskiej promenadzie, jedną zakapturzoną osobę nordic walking i może z dwóch biegaczy. No sami najwięksi twardziele pozostali na placu boju :D . No i tak jade jade driftując czasem na niezwykle śliskich chodnikach a tu JEEB. No tak wiele nie trzeba... no ale wszystkie części (ciała czy roweru) mamy całe to też nie zrażając się strasznym bocznym siatrem (raz prawie wjechałem w znak, omijając go ledwo od strony trawnika) jedziemy dalej. Dojeżdżając już nad samo wybrzeże jadę po kompletnie litym lodzie na śladzie od kół jakiegoś samochodu (prawdopodobnie piaskarki z solą stąd ten lód). "Czemu by nie pojechać po tym lodzie na lemondce?" - pomyślałem. No i JEEEB! Nawet nie zauważyłem kiedy... po prostu chwila i jechałem na dupie a nie na rowerze po tym lodzie. Pozytyw jednak taki że całą siłę wynikającą z prędkości z jaką jechaliśmy wytraciliśmy stopniowo z gracją sunąc już na leżąco ;) . Zabawa przednia polecam :) . Dalej jesteśmy cali i zdrowi więc docieramy w końcu na plażę. A tam...
..
...
:O
Sztorm.
Pierwszy raz widziałem tak wzburzony Bałtyk który można spokojnie porównać (no może z lekką przesadą) do falującego Morza Czarnego. Woda docierała na sam koniec plaży (przy molo dalej było mało widać). W ogóle dalsze 3/4 mola było zamknięte bo woda z fal uderzających o nie aż tam docierała. Jak przyjeżdżałem to jakaś parka właśnie wracała zza odgrodzonego taśmą terenu i też o tym myślałem, ale całe szczęście że nie wymyśliłem, bo po jakichś 3 minutach pojawiła się straż miejska :P . Nakręciłem filmik komórką (ręce zgrabiały w 0,15sekundy) ale jest nudny i prawie nic nie widać. To trzeba na żywo zobaczyć po prostu o czym chyba fanów rowerów nie muszę przekonywać ;) . Powrót już bez przygód :) .
Odległość i czas oszacowany zapomniałem licznika, ale sprawdzilem na bikemapie odległość no a czas mniej wiecej z oszacowanej prędkości ;)
- DST 15.01km
- Czas 00:56
- VAVG 16.08km/h
- VMAX 39.60km/h
- Sprzęt Saphirka
- Aktywność Jazda na rowerze
Zaczynamy sezon!
Piątek, 13 stycznia 2012 · dodano: 14.01.2012 | Komentarze 0
Taki ładny wiosenny dzień że nie mogłem sobie odpuścić. Jakoś tak wyszło że w nocy nie spałem, ale energii nie brakowało więc najpierw z rana na stację benzynową napompować kółka, potem na zajęcia, a potem w miejsce które upatrzyłem sobie jakiś czas temu, czyli na zalesioną górkę w samym centrum Wrzeszcza. Górkę to mało powiedziane, nie dałem rady pod nią podjechać, głównie przez mokre liście, no ale nawierzchnię którą wtedy nazwałem "bardzo śliską" po następnym dniu stwierdzam że niesłusznie. No ale to już inna historia... W każdym bądź razie po wydeptanych ścieżkach dało się spokojnie jeździć i tak dosyć szybko z lasku wyjechałem. Na ulicę Jaśkowa Dolina gdzie zaskoczyła mnie wręcz mnogość fajnych budowli często z wieżyczkami. W ogóle po wcześniejszym zgrzaniu się jeździłem tylko w podkoszulku termoaktywnym (tak tym z lata w którym nie było mi za gorąco) i koszulce... Aż dziwię się czasem jak dużo ciepła generuje rowerzysta :D . Aha no i czapka oczywiście mamo spokojnie :> rękawiczki też bo dłonie akurat marzną strasznie. No i tak tym oto sposobem sezon (jakże uroczyście) 2012 ogłaszam za otwarty!
P.S. Stwierdziłem że żeby utrzymać progres ( 2010 - 500km ; 2011 - 4000km ; 2012 - 16000km ) co jest oczywiście trochę szalonym pomysłem , postaram się wpisywać wszystkie wyjazdy nawet takie krótkie jak ten a nawet krótsze jak dojazd do uczelni itp. Zobaczymy ile się uda nakręcić ;)
- DST 30.90km
- Czas 01:41
- VAVG 18.36km/h
- Sprzęt Saphirka
- Aktywność Jazda na rowerze
Kocham Trójmiasto
Sobota, 10 grudnia 2011 · dodano: 11.12.2011 | Komentarze 0
Pogoda super więc postanowiłem pojeździć trochę po Trójmieście - bez konkretniejszego celu nie za daleko bo już trochę późno było. Kierunek tradycyjnie - nad morze, potem dylemat czy w stronę Gdyni czy odwrotnie. Padło na Gdynię więc jechałem znaną już dobrze nadmorską ścieżką rowerową (zaliczając molo w Gdyni i Sopocie gdzie roiło się od ludzi). Dojechałem nią aż do końca do pamiętnego miejsca gdzie kiedyś z sakwami wpakowaliśmy się w nadmorskie górki. Teraz jednak z jedną lekką sakwą stwierdziłem że pojadę sobie plażą :) . Prawie dojechałem do linii brzegowej wkopując się mocno w piasek. Potem doprowadziłem do mokrego piachu nad samym brzegiem i jedziemy :] . Jechało się naprawdę super, ludzie się chyba trochę dziwili na ten widok :D . Parę razy nie zdążyłem zjechać z linii fali i wjeżdżałem w nią rozpryskując wodę po butach i rowerze więc trochę się zmoczyliśmy. Tym sposobem dojechałem aż do molo w Gdyni skąd widać klif. Stwierdziłem że spróbuję się dostać bliżej klifu no i wjechałem w te ścieżki na klifie. Szybko jednak okazało się że dalej po prostu nie da rady (nawet pieszo bez roweru). Posiedziałem więc tam tylko chwilę bo miejsce naprawdę fajne (choć dość często uczęszczane przez innych ludzi) i z powrotem. Teraz już miastem. Ale nie był to jeszcze koniec przygód. Po jakimś czasie jechania ścieżką w mieście zobaczyłem że na bok w lesiste górki odbijają wyjeżdżone ścieżki (albo wychodzone bo jechało się całkiem ciężko). No to zaraz odbiłem w nie i tak jakbym się nagle zteleportował do jakiejś głuszy. Ścieżki jak okazało się prowadziły do dwóch miejsc na ogniska i się kończyły. Widać było jednak jakiś budynek to myślę że jakaś droga tam musi być. Zjazd nie okazał się jednak prostą sprawą, bo był bardzo stromy i tylko w jednym miejscu mogłem zjechać nie zlatując :> . Próbując się na niego dostać wpadłem jeszcze w głęboką dziurę przysypaną liściami tak że wogóle nie było jej widać i szczęśliwie udało mi się stanąć na nogi kiedy rower (razem z sakwą) poleciał do góry prawie fikołkując. Potem szybki zjazd (choć najłagodniejszy jaki się dało wciąż stromy) i potem jeszcze jeden i trafiłem na jakąś drogę. Jadąc nią dalej w kierunku Gdańska okazało się że jestem już w Sopocie. Co więcej znalazłem się w najpopularniejszym chyba jego miejscu bo był to jakby rynek z masą ludzi przechodzących w tą i wewtą. Zaciekawił mnie "krzywy domek" i pare innych fajnych budynków, ale chwilę później trafiłem na coś czego mi w Gdańsku brakowało. Świąteczny koncert jakiegoś chóru, na którym chodziły też anioły na szczudłach nadstawiając jemiołę nad pary z publiczności, a także uroczystą iluminację choinki. Wszystko w trochę komercyjnym klimacie, bo organizowane przez Energe, no ale naprawdę czuć było tam świętami. Po zapaleniu choinki trzeba było się zbierać spowrotem - było już ciemno ale to najmniejszy problem bo tu można jechać i jechać oświetlonymi ulicami miasta. Oprócz wizyty w Biedronce reszta drogi już bez przygód ;) .
Zdjęć mam trochę ale na komie i nie wiem jak zrzucić na razie...
- DST 91.12km
- Czas 05:27
- VAVG 16.72km/h
- VMAX 45.50km/h
- Sprzęt Saphirka
- Aktywność Jazda na rowerze
Rajd Kursancki nr 1 z Gdakkami
Sobota, 19 listopada 2011 · dodano: 30.11.2011 | Komentarze 2
No więc pierwszy rajd w ramach Kursu Organizatora Turystyki. Rowerzystów było mało bo tylko fantastyczna czwórka, za to piechurów chyba 39 ;o . Więc ładna ekipa. :) Cel był jeden - Maszewo Lęborskie. My pokonaliśmy całą drogę o własnych siłach tamci z pomocą SKMki :P . Ogólnie bardzo przyjemna wycieczka, dużo gadania o wcześniejszych wyjazdach, aż nie zauważyłem jak mi zeszło te 89km... Tak 89 :D 91.12 było na liczniku następnego dnia rano i do dziś jest to niewyjaśnione! Mieliśmy po drodze sporo sklepowych postojów w kaszubskich miasteczkach (nawet tabliczki są podwójne z nazwą polską i kaszubską ;o) Odkryliśmy też kompletny hit! Piwo "Rysy" w plastikowej butelce 0,66l 7,2% za 2 zł :D . Co więcej jak głosi etykieta "Efekt ciupagi gwarantowany" :D . No mistrzostwo. Mieliśmy też 2 ogniska - jedno 4 osobowe i jedno 43 czy 46-ścio bo tam jeszcze sie okazało więcej ludzi doszło ;o. Była też akcja ze skarpetkami na rękach bo Dymitr nie wziął całych rękawic a o tej porze roku najzimniej niestety w dłonie ; o . No a wieczorem była gruba biba w szkole gdzie wypiłem 6 z moich 4 browarów, a jeżdżenie rowerem to pikuś z innymi rzeczami jakie tam się działy :D . Np latający rower czy ślizgi na materacach po korytarzach. Furorę też zrobił mój koc z tygrysem (nie miałem śpiwora w gda). No i oczywiście byliśmy pierwsi w szkole więc materace nasze :D . Następnego dnia dojechaliśmy 10km do Lęborka i wsiedliśmy w pociąg bo pogoda nie sprzyjała a mnie jeszcze z niewyjaśnionych okoliczności nakurwiało kolano po nocy ; ) .
Gdakkowe Pozdrower