Info
Ten blog rowerowy prowadzi ostry7 z miasteczka Ełk/Gdańsk. Mam przejechane 4808.01 kilometrów w tym 22.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.87 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 6180 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Czerwiec1 - 0
- 2012, Maj2 - 3
- 2012, Kwiecień1 - 0
- 2012, Marzec3 - 4
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń2 - 0
- 2011, Grudzień2 - 1
- 2011, Listopad1 - 2
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień16 - 1
- 2011, Sierpień8 - 2
- 2011, Lipiec1 - 1
- 2011, Czerwiec6 - 1
- 2011, Maj6 - 6
- 2011, Kwiecień6 - 2
- 2011, Marzec4 - 6
- 2011, Luty1 - 1
- 2010, Lipiec3 - 0
- 2010, Czerwiec4 - 1
- DST 12.00km
- Czas 00:50
- VAVG 14.40km/h
- Sprzęt Saphirka
- Aktywność Jazda na rowerze
Dwie gleby !
Sobota, 14 stycznia 2012 · dodano: 14.01.2012 | Komentarze 0
Wreszcie spadł śnieg więc trzeba pojechać się trochę poślizgać! Kierunek? No raczej że nad morze :D . Wychodzę a tu taaki wiatr, no ale nie ma co się zniechęcać. Śnieg (a raczej zmrożony śnieg i lód) moło skrzypią pod kołami, ślisko jak cholera, no ale jedziemy. Ludzi jakoś strasznie mało, rowerzystów na trasie minąłem może czterech z czego żadnego na tak zwykle uczęszczanej nadmorskiej promenadzie, jedną zakapturzoną osobę nordic walking i może z dwóch biegaczy. No sami najwięksi twardziele pozostali na placu boju :D . No i tak jade jade driftując czasem na niezwykle śliskich chodnikach a tu JEEB. No tak wiele nie trzeba... no ale wszystkie części (ciała czy roweru) mamy całe to też nie zrażając się strasznym bocznym siatrem (raz prawie wjechałem w znak, omijając go ledwo od strony trawnika) jedziemy dalej. Dojeżdżając już nad samo wybrzeże jadę po kompletnie litym lodzie na śladzie od kół jakiegoś samochodu (prawdopodobnie piaskarki z solą stąd ten lód). "Czemu by nie pojechać po tym lodzie na lemondce?" - pomyślałem. No i JEEEB! Nawet nie zauważyłem kiedy... po prostu chwila i jechałem na dupie a nie na rowerze po tym lodzie. Pozytyw jednak taki że całą siłę wynikającą z prędkości z jaką jechaliśmy wytraciliśmy stopniowo z gracją sunąc już na leżąco ;) . Zabawa przednia polecam :) . Dalej jesteśmy cali i zdrowi więc docieramy w końcu na plażę. A tam...
..
...
:O
Sztorm.
Pierwszy raz widziałem tak wzburzony Bałtyk który można spokojnie porównać (no może z lekką przesadą) do falującego Morza Czarnego. Woda docierała na sam koniec plaży (przy molo dalej było mało widać). W ogóle dalsze 3/4 mola było zamknięte bo woda z fal uderzających o nie aż tam docierała. Jak przyjeżdżałem to jakaś parka właśnie wracała zza odgrodzonego taśmą terenu i też o tym myślałem, ale całe szczęście że nie wymyśliłem, bo po jakichś 3 minutach pojawiła się straż miejska :P . Nakręciłem filmik komórką (ręce zgrabiały w 0,15sekundy) ale jest nudny i prawie nic nie widać. To trzeba na żywo zobaczyć po prostu o czym chyba fanów rowerów nie muszę przekonywać ;) . Powrót już bez przygód :) .
Odległość i czas oszacowany zapomniałem licznika, ale sprawdzilem na bikemapie odległość no a czas mniej wiecej z oszacowanej prędkości ;)