Info
Ten blog rowerowy prowadzi ostry7 z miasteczka Ełk/Gdańsk. Mam przejechane 4808.01 kilometrów w tym 22.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.87 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 6180 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Czerwiec1 - 0
- 2012, Maj2 - 3
- 2012, Kwiecień1 - 0
- 2012, Marzec3 - 4
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń2 - 0
- 2011, Grudzień2 - 1
- 2011, Listopad1 - 2
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień16 - 1
- 2011, Sierpień8 - 2
- 2011, Lipiec1 - 1
- 2011, Czerwiec6 - 1
- 2011, Maj6 - 6
- 2011, Kwiecień6 - 2
- 2011, Marzec4 - 6
- 2011, Luty1 - 1
- 2010, Lipiec3 - 0
- 2010, Czerwiec4 - 1
- DST 45.51km
- Czas 02:43
- VAVG 16.75km/h
- VMAX 48.30km/h
- Podjazdy 100m
- Sprzęt Saphirka
- Aktywność Jazda na rowerze
Co by tu jeszcze spieprzyć?
Niedziela, 26 czerwca 2011 · dodano: 26.07.2011 | Komentarze 0
Właśnie tym zdaniem można by opisać trzeci dzień wyprawy. Bardzo sympatyczny właściciel pola pozwolił nam się wymeldować kiedy chcemy więc znowu wyjazd opóźnił się do południa. Jazda była bardzo przyjemna bo wiało nam po plecach :) . Jedynym mankamentem było ciągłe spadanie łańcucha z roweru Krzyśka. Z Redy SKM-ką pojechaliśmy do Gdańska Wrzeszcza gdzie okazało że spóźniliśmy się na pocią. Cała ekipa pojechała do Krzyśka odpocząć i ustalić nowy plan działania.Wyruszyliśmy z Czyżem na kolejny pociąg (Seba i Krzysiek mieli jechać samochodem). Najpierw w kasie nie zdążyliśmy kupić biletu przez jakiegoś palanta dopytującego się o zniżki dla łysych : o a później kiedy pobiegliśmy na pociąg z myślą kupna biletu u konduktora okazało się że nas nie wpuszczą bo nie ma już miejsca. Ah te PKP... A następny pociąg rano więc wzięliśmy od Krzyśka klucze i wkurzeni i zmęczeni pojechaliśmy do jego mieszkania, gdzie przespaliśmy się ze 2 może 3 godzinki. Kiedy wstaliśmy na nasz nocny pociąg (dość wcześnie żeby znowu nie było przykrych niespodzianek) i zjechaliśmy na dół okazało się że w jednym rowerze mamy flaka... Mimo że Czyżu przebiegł sprintem pół Gdańska prowadząc rower obok siebie i że pojechałem przodem by spróbować go troche przytrzymać to pociąg ruszył 2 minuty za wcześnie i o te 2 minuty znowu nam uciekł... I jak tu się nie załamać...
* Do dystansu doliczyłem jazdę po Gdańsku stąd różnica z mapką
Następnego dnia siedzieliśmy w Olsztynie bo okazało się że kumplowi zepsuła się przerzutka w piaście podczas przewożenia roweru samochodem... Ruszyliśmy jednak zwiedzać Olsztyn i zrobiliśmy pewnie z 30km ale nie miałem licznika więc nie chcę zmyślać. Wypad na Olsztyn był bardzo pozytywny w końcu troche radości z tej wyprawy pojeździliśmy pośmialiśmy się :) .