Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi ostry7 z miasteczka Ełk/Gdańsk. Mam przejechane 4808.01 kilometrów w tym 22.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.87 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 6180 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ostry7.bikestats.pl
  • DST 125.27km
  • Czas 07:51
  • VAVG 15.96km/h
  • VMAX 36.80km/h
  • Sprzęt Saphirka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Budki telefoniczne

Niedziela, 18 września 2011 · dodano: 24.10.2011 | Komentarze 0

Jadąc dalej Donauradwegiem natrafiamy na piękne posągi. Przedstawiają scenę oświadczyn, w której oprócz pary biorą udział rycerze w różnym uzbrojeniu. Wykonane są z dbałością o najmniejsze szczegóły i robią mega wrażenie.
od strony miasta Tulln efekt dopełnia jeszcze kaskadowa fontanna. Przy posągach gubimy Izę :P .








Po zwiedzeniu miejskiego rynku idziemy na Pizzę (6Euro), bardzo dobra, no nie najedliśmy się, ale na wyprawie mamy apetyt do potęgi 3 x| . Czekając na pizzę zaszedłem do info turystycznego więc jedziemy zobaczyć pozostałe atrakcje z miasta : fontannę z jakichś archaicznych kamieni (niby 30 milionów lat miały jak dobrze zrozumiałem), rondo z syrenką, kościół do którego też wchodzę się pomodlić (dziś niedziela). Po wyjściu z kościoła dodzwania się do nas Iza i dowiadujemy się że jest 10km z przodu. Doganiamy ją i zbliżamy się coraz bardziej do Wiednia. Po drodze ścigamy się z promem płynącym z prądem i ledwo ledwo, ale wygrywamy :) .





W ogóle Dunaj tutaj przypomina już bardziej jezioro. na brzegu gdzieniegdzie plażują ludzie, po Dunaju pływają motorówki, nawet jacht. Co raz mijamy przystanie dla motorówek. Czasem gdzieś przy brzegu kołyszą się zakotwiczone łódki z opalającymi się austriakami :D . Z takimi widokami docieramy do Wiednia. Cały czas Donauradwegiem wbijamy się do tego wielkiego miasta. Miasta całego w graffiti. Gdzie się nie obejrzałem było pomazane, ale zazwyczaj ładnie i z sensem ;) . Zatrzymujemy się przy barze, gdzie Jacek kupuje (1,90E ; o ) kanapkę z szynką. Nagle słyszymy, że ktoś gada po polsku. Sakwiarze. No to my do nich:
- Dzień dobry!
- <śmiech> dzień dobry. A wy skąd?
- Z Polski :D (jakoś się nasunęło z jakiejś polskiej komedii :D )
- <znowu śmiech ? > No pewnie że z Polski
No i powiedzieliśmy, że z Jeleniej, nie dowiedzieliśmy się tylko skąd oni, bo pojechali :P . Po chwili dalszej jazdy wzdłuż Dunaju (mijamy fajne klatki z boiskami do nogi i kosza) wyjeżdżamy w końcu na górę do miasta i od razu natrafiamy na O-GRO-MNY kościół. Kawałek dalej grupa tancerzy robi dobre show, które aż do końca oglądamy. Kawałek dalej gra jakaś kapela, jeszcze dalej akordeonista (w kółko) "nad pięknym modrym Dunajem". Wszędzie pełno ludzi, Iza kupuje jakieś czekoladki u Mozarta i ruszamy dalej. Zaczynają się wielkie pałace i rzeźby. Mimo, że były tak ogromne i naprawdę ładne jakoś nie zrobiły na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia. Dopiero inny, z rzeźbami przed wejściem, wjazdami po bokach i rzędami kolumn sprawił że osłupiałem. W parkach, na murkach pod pałacami pełno ludzi leży, sz książkami, bez, śpią odpoczywają... :] Akurat trafiamy tysz na weselną sesję zdjęciową na schodach pod jednym z pałaców. Ściemnia się więc trzeba wyjeżdżać.











Z pomocą GPSa obieramy drogę na mosty przez kilka odnóg Dunaju. Na największym oprócz straszliwej wichury, która zaczęła się jeszcze w mieście, łapie nas ulewa. Zajeżdżamy więc na przystanek tramwajowy, a że deszcz wygląda na przelotny robimy tam sobie tradycyjnie makaron z cebulą i keczupem ^^. Nie wiem na co ludzie śmieszniej patrzyli - na gotowanie na przystanku, czy na to jak jedliśmy z Jackiem w budkach telefonicznych :D (tam najmniej wiało) Po zjedzeniu wyjeżdżamy z Wiednia. Wyjeżdżamy z Wiednia. Wyjeżdżamy... wyjeżdżamy... wyjeżdżamy... czasem po jezdni, czasem chodnikiem, czasem po ścieżkach rowerowych, których jest tutaj też pełno. W końcu miasto się kończy i trafiamy na naszą EuroVelo 9-tkę. Jedziem szukać noclegu. Wieje tak, że nie sposób prosto jechać (centralnie z lewej strony). Zatrzymujemy się przy "ambonie" leśniczego, ale po wejściu i zobaczeniu jakie to małe, syf i pająki stwierdzamy że jedziemy dalej. Tam znajdujemy jakąś strasznie nieurodzajną polanę usianą kamieniami, no ale osłoniętą od ludzkich spojrzeń i wiatru więc idziemy spać.


NA GŁODNEGO :(


A wieczorem z drzew wyleciały jeszcze 3 kuropatwy brzmiące jak jakiś helikopter :D









Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa skuki
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]