Info
Ten blog rowerowy prowadzi ostry7 z miasteczka Ełk/Gdańsk. Mam przejechane 4808.01 kilometrów w tym 22.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.87 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 6180 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Czerwiec1 - 0
- 2012, Maj2 - 3
- 2012, Kwiecień1 - 0
- 2012, Marzec3 - 4
- 2012, Luty2 - 0
- 2012, Styczeń2 - 0
- 2011, Grudzień2 - 1
- 2011, Listopad1 - 2
- 2011, Październik1 - 0
- 2011, Wrzesień16 - 1
- 2011, Sierpień8 - 2
- 2011, Lipiec1 - 1
- 2011, Czerwiec6 - 1
- 2011, Maj6 - 6
- 2011, Kwiecień6 - 2
- 2011, Marzec4 - 6
- 2011, Luty1 - 1
- 2010, Lipiec3 - 0
- 2010, Czerwiec4 - 1
- DST 24.71km
- Czas 01:35
- VAVG 15.61km/h
- VMAX 41.20km/h
- Sprzęt Saphirka
- Aktywność Jazda na rowerze
Pożegnanie zimy
Poniedziałek, 20 lutego 2012 · dodano: 25.02.2012 | Komentarze 0
Po czwartkowym wypadzie postanowiłem wrócić nad morze z aparatem. Niestety krajobrazy już nie te co ostatnio, bo od wczoraj odwilż ale za to jest ciepło. Po dojechaniu na plażę wychodzę na ostały przybrzeżny śniego-ląd i fotografuje. Pare zdjęc wychodzi nawet fajnie:
W końcu jednak trzeba wracać. Jazda po wciąż zamrożonym piasku przy brzegu nie sprawia większych kłopotów. Również przejechałem kawałek po lodzie przykrytym cienką warstwą wody niedostępnym dla pieszych. Kiedy jestem już niedaleko domu stwierdzam że jeszcze bym sobie pojeździł więc ruszam do centrum, by obejrzeć stare miasto. Kiedy trafiam na żuraw i słynne statki mimowolnie uśmiecham się, gdy przypomina mi się nasz rajd na Hel. Tu pytaliśmy o drogę a tu robiliśmy sobie zdjęcia... A mieszkając tutaj dopiero pierwszy raz wybrałem się choć wcale tak daleko nie mam. Na rzece widać kilku wędkarzy. Nie mam jednak zdjęć z tamtąd - baterie zbyt zmarzły i odmówiły posłuszeństwa. Pokręciłem się trochę i obrałem kierunek spowrotem.
I pownienem tu skończyć, ale pech chciał, że zjeżdżając po dość stromych schodach prowadzących do tunelu pod torami pod samym naszym domem nie skupiłem się i po ok 1/3 zjechałem na schody a z ok połowy leciałem już bez roweru prosto na twarz. Lewy nadgarstek nauczony już po przygodzie na snowboardzie odruchowo się schował, ale prawy przyjął większość impetu upadku. Następnego dnia podejżewając złamanie w nadgarstku czekałem 3 godziny na prześwietlenie w szpitalu studenckim już przygotowując się psychicznie na bolesne nastawianie i gips jak było w przypadku lewej ręki. Diagnoza jest jednak inna. Zamiast gipsu szyna i kontrola za tydzień. Ktoś nade mną czuwał, a właściwie nad nami bo u Saph też żadnych obrażeń nie znalazłem.
Wpis piszę z lekkim opóźnieniem więc mogę już powiedzieć że ręka szybko się regeneruje i już niedługo ruszymy na wiosenne wycieczki : ] .